#8. CrossFit w ciąży? Know how!

Trenowałam CrossFit miesiąc po miesiącu, delektując się atmosferą, endorfinami efektami i bęc. Zaszłam w ciążę. Zaczęłam się zastanawiać co w tej sytuacji z crossfitem, czy nie będę sobie szkodziła treningami, zwłaszcza w pierwszym trymestrze?

CrossFit oczywiście był pierwszy 😉

A zaczęło się w styczniu 2016 r., kiedy po wielu latach treningów fitness w fitness klubie stwierdziłam, że to, co tam dostaję, to za mało. Ciało zaczęło się dopominać czegoś więcej, prawdziwego wycisku. Wtedy Miłosz (mój Ukochany), powiedział, że powinnam spróbować CrossFitu, że pewnie tego szukam, że pewnie mi się spodoba.

Jak wiele początkujących osób – stwierdziłam, że oj chyba nie. Nie jestem taka silna ani wytrzymała, będę odstawała od grupy, nie chcę kompromitacji. Miłosz tłumaczył i tłumaczył, aż w końcu stwierdziłam, a co mi tam, raz kozie pośmiewisko – idę. Do działania popchnęło mnie też odkrycie boxa koło domu, zdecydowanie przyspieszyło to decyzję. No to poszłam. I zostałam. Dostałam dokładnie to, czego potrzebowałam. Zrozumiałam, że jak raz spróbuje się crossfitu, to nie ma odwrotu, nic innego już nie istnieje. Bo zawsze można pobiec szybciej, podnieść więcej, zrobić o jedno powtórzenie więcej, never ending story. Moje obawy okazały się kompletnie nieuzasadnione.

Trenowałam sobie tak z miesiąca na miesiąc, delektując się atmosferą, endorfinami efektami i bęc. Zaszłam w ciążę.

Zaczęłam się zastanawiać co w tej sytuacji z crossfitem, czy nie będę sobie szkodziła treningami, zwłaszcza w pierwszym trymestrze. Jak każdy normalny człowiek spojrzałam zatem do googla. I jak zwykle znalazłam potwierdzenie każdej możliwej tezy. Na szczęście znajdował się tez tam kontakt do trenerki crossfit Natalii, która sama jest mamą i trenowała będąc w ciąży. Wysłałam do niej maila z dręczącymi mnie pytaniami. Dostałam bardzo szczegółową, życzliwa i zachęcająca odpowiedź.

Dowiedziałam się, że jeśli ciąża nie jest zagrożona i lekarz nie widzi przeciwwskazań – trenować można, bardzo uważnie słuchając swego ciała. Ogromnym plusem było to, że trenowałam już trochę zanim zaszłam w ciążę, więc moje byłam przyzwyczajona do dużego wysiłku.

Czułam się dobrze, badania były prawidłowe zatem mogłam trenować. Treningi nie są już tak intensywne jak wcześniej, musiałam zacząć używać pulsometru (nauczenie się, aby nie przekroczyć 140 uderzeń, to naprawdę nie lada sztuka), przestać wykonywać niektóre ćwiczenia (bieganie, skakanie, brzuszki od II trymestru), znacznie zmniejszyć ciężar. Nie powiem, dość frustrujące na początku, stało się nowym sposobem trenowania. Ogromnie się cieszę, że mogę ciągle trenować w swój indywidualny sposób. Ogromnym wsparciem byli i są dla mnie trenerzy z Ursynowa, modyfikują wspaniale treningi i poszczególne ćwiczenia, cierpliwie odpowiadają na moje wieczne pytanie „a co ja mam robić zamiast biegania /skakanki etc?”.

Myślę, że to właśnie ze względu na trenerów zostałam w CF Ursynów, niewymuszoną atmosferę luzu i oczywiście ludzi, których tam spotykam. To naprawdę przywiązuje na długo.

Dużym testem dla mnie było przyznanie się fizjoterapeutce w szkole rodzenia, że trenuję crossfit. Spąsowiałam czekając na jej reakcję, gdyż zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi opinię o crossficie wyrabia sobie na podstawie wyobrażeń, nie wiedzy. Była zaskoczona, ale z uśmiechem przyznała, że nie ma przeciwwskazań. Dla mnie zaskakujące było też to, że byłam jedyną ciężarna, która ćwiczy. A przecież aktywność w czasie ciąży to nie fanaberia a właśnie element dbania o ciążę, zdrowie, poród i połóg.

Jestem w 8 miesiącu ciąży, obce mi są dolegliwości związane z bólami pleców, puchnięciem nóg. Na treningi planuję chodzić na ile będę w stanie. Zbyt wiele dobrego tu dostaje, aby rezygnować 🙂

Autor: Kasia/Sarita
Klubowiczka CrossFit Ursynów